W KL ladowalem po 24 czasu lokalnego. Po wyjsciu na plyte lotniska pierwsze wrazenie, to chyba tu padalo, dookola mokro. Duszno parno, a to noc. No coz trzeba bedzie sie przyzwyczajic. Faktycznie padalo bo po wejsciu do tunelu znlazlem kosz pelen mokrych parasolek.
Autobus do centrum, krotki spacer i jestem w La Village. Ulubiony guest house plecakowcow jest naprawde mily, pelno tu obrazow pozostawionych przez gosci, niektore calkiem niezle.
Kolejny dzien to zwiedzanie KL, oczywiscie aczelem od Petronas Twin Tower. Pierwsze wrazenie - bardzo aluminiowe, kojarza mi sie z mocno przerosnietymi puszkami na napojach. Potem jeszcze spacer do ambasady Tajlandii i tradycyjnie juz szwedanie sie po okolicy w poszukiwaniu temetu do zdjec.
Kuala Lumpur przypomina mi Polske. Podobny poziom rozwinieci gospodarczego, podobne ceny, nawet przeliczac nie trzeba bo w uproszeniu mamy 1:1, podobnie czysto na ulicach, tudziez podobnie brudno gdzieniegdzie.
Ludzie mili i przyjazni, nikt nie prubuje Cie oszukac ani naciagnac ( a to akurat przykre, ale niepodobne do Polski).
Malezja to podobno kraj muzulmanski, ale oprocz paru dziewczym z chustkami na glowach to raczej skapo odziane dziewczyny, niektore calkiem ladne (uwaga, jak twierdzi Tu Siaw te wyjatkowo ladne miewaja penisy. Nawet widzielismy kilka "takich", jak sie uda zrobie zdjecia). W wybranych sklepach piwo i wodka, choc drogo.
Mi sie tu bardzo podoba.
Kolejny dzien to calkiem leniwe przygotowania do Sylwestra. Wlasciwie to z przygotowan odebranie rzeczy z prania i prysznic, oraz nadrabianie zaleglosci filmowych (maja tu niesamowita kolekcje piratow). Reszta histori zawiera watki niecenzuralne w zwiazku z tym pozostanie jako opowiesc dla wybranych, gdzies kiedys przy piwie, kawie, czy co kto tam lubi.
Tzw, the day after ... to zwiedzanie centrum handlowego. Mega wypas, jak Arkadia, z ta roznca, ze Arkadia wyglada jak sklep dla biedakow. Tu same znane marki, szyk, elegancja i oczywiscie analogiczne ceny. Klientow za to niebrakuje.
Dekoracje swiateczne powalaja.
Na specjalne zyczenie rozpoczynam dzial porad praktycznych.
Informacje praktyczne:
Autobusy z lotniska odchodza co chwile nawet w nocy, cena 9 RM. Ladujemy na dworcu, w dzien mamy mono rail w nocy taksi (oczwiscie oferty taksowkazy bywaj absurdalnie rozsmieszajace) albo autobuty. Spacer do China Town jakies 15 minut (very far Sir, you need taksi sir).
Nocleg w La Village drm - 12 RM Obsluga mila i pomocna, chyba ze akurat przesadzili z paleniem. Wtedy trudno sie dogadac. Nalezy pilnowac swoich rzeczy bo zdarzaly sie tu dziwne historie, choc raczej nie ze strony obslugi.
Slynna zupa z kulkami wolowymi w slynnym barze - 5 RM
Zestaw w McDonald - 8-14 RM
Cola 1,5 litra, 3,2-4 RM,
Przejazd MonoRailem ok 0,6 za przystanek, bilety w automacie.
Woda z kranu smakuje okropnie cholorowo, ale nadaje sie do picia (przynajmniej i nic nie jest, albo jeszcze nic o tym nie wiem)
W KL wszedzie jest blisko, tzn wszytsko co moze interesowac jest w centrum lub niedaleko. Reszta miasta to noclegownia.
Ceny w sklepach i knajpach sa zafiksowane i nikt tu wlasciwie nie oszukuje. Podaja cene lokalna, jak Cie polubia to nawet czasem zanizaja, albo dorzucaja gratisy (bary z jedzeniem, czyli chinski spisek zebym odzyskal pare kilo) Jedzenie w China Town stabdardowo 4-6 za ryz z czyms tam, lub nudle z czyms innym. Do tego ice tea 1,5 RM.
Bankomaty w nocy potrafia nie dzialac, wiec trzeba miec zapas gotowki w lokalnej walucie jesli ladujecie w nocy.
Reszta pytan prosze na priv