Do Ankary dojechałem nocnym autobusem. Tu niestety trudno było łapać stopa, więc podmiejskim autobusem pojechałem do Kirikkale.
Szybkie zakupy i na drogę. Na niebie zaczęły zbierać się chmury i lada moment miało zacząć lać. Na szczęście złapałem stopa... do Iranu :).