Do Esfahanu pojechałem pociągiem.
Po dotarciu na dworzec musimy przejść do poczekalni. Bez biletu nie zostaniemy wpuszczeni. Jako obcokrajowiec muszę jeszcze dostać parafkę od policji, ta sprawdza paszport i wizę.
W poczekalni siedzi się i czeka na wywołanie na swój pociąg. I byłoby fajnie, gdyby nie fakt że wszystko po persku. Po każdym komunikacie pędziłem wiec do urzędnika i na migi sprawdzałem czy to mój pociąg. W końcu sam przyszedł : Sir Esfahan, Esfahan i migowym, żeby iść na peron. Za 6 usd dostałem miejsce do spania (6 osób w przedziale), butelkę wody, czystą pościel i oczywiście transport do miejsca docelowego.
Od razu wlazłem na górną koję, pościeliłem i 7 godzin później obudził mnie głos, że to już Esfahan.
Postanowiłem rozpocząć dzień od spaceru
6 rano
20 kilometrów od miasta
1 człowiek
1 plecak (22 kilo)
1 wyzwanie, nie wezmę taksówki a co ...
Pieszo po autostradzie można tu spokojnie łazić, więc udałem się na pieszą wycieczkę, co prawda ludzie dziwnie patrzyli na obcokrajowca, który chce do miasta pieszo, ale ja naprawdę miałem dość siedzenia, jeżdżenia i zatrutego powietrza Teheranu.
Po jakichś 12 kilometrach dotarłem do korka na autostradzie. A ponieważ słońce już dawało się we znaki więc dałem się zaprosić na darmową przejażdżkę do wybranego punktu miasta. Mój kierowca nie mówił po angielsku, więc wyciągnął telefon, podzwonił, podzwonił i dodzwonił się do koleżanki, która mówi co nieco. Po telekonferencji zostałem dowieziony prosto na Imam Khomeini Sq. Widok niesamowity (foto z dorożkami i wielkim meczetem)
Potem jeszcze spacer do hostelu i nadrabianie zaległości w spaniu.