Kraina moich marzen przywitala mnie wyjatkowo chlodnie. 13 stopni i szybko robi sie chlodniej. Z pokladu samolotu przeszedlem do sali z oficerami imigracyjnymi. Tu kilka pytan krzyzowych, o plany na pobyt, srodki finansowe i jak chce sie przemieszczac po NZ.
Potem jeszcze pieczatka i mozna juz przejsc do sekcji bagazowej.
Poniewaz zglosilem ze mam buty trekkingowe w plecaku trafiam do oddzielnej kolejki, gdzie uprzejmy urzednik prosi o pokazanie butow. Oglada sekundi i uznaje ze sa czyste wystarczajaca i dezynfekowac nie trzeba. Jestem juz w Nowej Zelandii.
Poki co dotarlem do centrum, siedze w kafejce internetowej i nadrabiam zaleglosci z maili.
Jutro rano szybko ogarniam miasto i w droge na poludnie. Czas na fiordy.