Noc przespałem jeszcze w ciężarówce, potem nad ranem kierowca ruszał w dalszą drogę, tyle ze mi już nie po drodze. Wyskoczyłem zaraz po wjeździe na autostradę. Potem spacerek na mostek i już zaczynam złazić zjazdem gdy na dole zatrzymuje się TIR i trąbi.
No to biegnę. Okazało się, ze kierowca z którym jechałem na CB znalazł mi następny stop.
Wskakuje do kabiny. Polak :), w kabinie specyficzny wystrój, i temperatura z tropików.
Ogrzewanie zepsute i cały czas grzeje - wyjaśnia szybko mój nowy szofer.
No cóz, czas się przyzwyczajać i nie ma co wybrzydzać.
Kierowcą jest chłopak w moim wieku, wiec szybko znajdujemy wspólny język.
Jedzie do Bukaresztu, super.
Po drodze zatrzymujemy się na pauzy. Ta pierwsza dłuższa kończy się na 7 piwach na głowę. Testowaliśmy po kolei wszystkie rodzaje, które mieli w knajpie. Rano ciężkie chwile i tylko krótki przejazd na kolejny parking. Tu dospanie i jedziemy dalej.
Po południu jesteśmy na obwodnicy Bukaresztu, szybki desant i idę łapać następnego stopa.