Wczoraj wieczorem skończyłem pakowanie. Upchnięcie tylu rzeczy do plecaka wcale nie było łatwe, ale od czego są kolana :).
Po tak długim wyczekiwaniu najważniejsze jest, że nareszcie jadę.
Czuję się z tym bardzo dziwnie, taka mieszanina niepewności i radości.
Zaczyna się dobrze, mam transport na Wegry (dzieki Grzegorz). Mój luksusowy TIR wyrusza z Grojca,
Komitet pożegnalny składał się z Aś i Radzieckiego, który postanowił podrzucić mnie do Grójca, od tego są podobno przyjaciele.
Na miejscu czekał już TIR, duży, czerwony, silnik już chodził grzejąc się przed długą trasą, jedynie kierowca się chwilę spóźnił. Po 20 minutach jest, Leszek - ta nazywa się mój 1 kierowca - odbiera ostatnie papiery. Jeszcze tylko sprawdzenie świateł i w drogę. Zajmuję fotel pasażera, a plecak wędruje na górną koję i ruszamy.
Czas wyruszyć na przeciw przygodzie.