Kolejny raz w Delhi.
Zaczynam się tu już czuć całkiem swojo. Te same ulice, Ci sami sklepikarze i ten sam brod na ulicy. Niektorzy sprzedawcy przestają mnie zaczepiać, znamy sie juz - nic nie kupię. A juz na pewno nie ich tandetny towar.
W ramach dziwnych pomyslow wynajmuje riksze i robie sobie objazd Delhi. Rikszarz troche dziwnie reaguje jak najpier kaze wiezc sie do slumsow, potem do najniebezpieczniejszej dzielnicy, a na koniec do najlepszej. Taki dziwny klient.
Oczywiscie na koniec prubuje mnie naciagnac na 2 krotnie wyzsza kwote od pierwotnie ustalonej. Bez skutku, za kazdym razem gdy powtarzal powiekszona kwote ja pomniejszalem ustalona odkladajac banknoty do kieszenie. Podzialalo blyskawicznie.
Ach Indie ...